Uncategorized

Wasilków Watch – jak to się zaczęło?

Od pięciu miesięcy prowadzę stronę na Facebooku „Wasilków Watch” i staram się na niej publikować różne sprawy dotyczące gminy, w której mieszkam – Wasilkowa w województwie podlaskim.
Ze względu na ograniczenia Facebooka, czasami muszę się streszczać i nie mogę w pełni przedstawić wszystkich myśli. Dlatego postanowiłem rozpocząć bloga. Tak jak zapowiedziałem wcześniej, planuję również podcast, kanał na TikToku oraz stronę informacyjną.

Myślę, że na początku warto opisać powody, dla których powstała strona Wasilków Watch.
Całe życie mieszkałem w Monachium, a do Polski przyjeżdżałem jedynie na wakacje. W 2016 roku stwierdziłem, że moje miejsce jest jednak w Polsce. W 2018 roku przeprowadziłem się na stałe do Wasilkowa. Uważam, że przeprowadzka do Polski była jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.
Przed zamieszkaniem w Wasilkowie, przez dwa lata mieszkałem w Krakowie. Muszę przyznać, że musiałem się przyzwyczaić do życia w małym mieście na Podlasiu – do tej pory żyłem w dużych metropoliach, gdzie ceniłem sobie anonimowość. W Wasilkowie jej nie mam – idąc na spacer, spotykam mnóstwo znajomych.

Już wcześniej prowadziłem działalność gospodarczą – zarówno w Niemczech, jak i w Polsce – i zawsze zastanawiało mnie, dlaczego tylu przedsiębiorców w Polsce narzeka na urzędy.
Bo ja, przez prawie dwa lata prowadzenia firmy w Krakowie, nie miałem absolutnie żadnych problemów.
Otworzyliśmy pizzerię (New York Pizza Department) przy ulicy Emilii Plater i proces przyznania koncesji był błyskawiczny. Pani w urzędzie miejskim w Wasilkowie już podczas pierwszej wizyty dała listę wymaganych dokumentów oraz poinformowała, kiedy odbędzie się sesja komisji przyznającej koncesję. Cała sprawa była tak bezproblemowa i szybka, że wszystko załatwiliśmy w niecałe dwa tygodnie. Byłem zachwycony. Mówiłem wtedy, że Wasilków dba o przedsiębiorców.

Potem przyszła pandemia koronawirusa, która postawiła nasz biznes na głowie. Musieliśmy zdecydować: szukać dodatkowego źródła dochodu lub zamknąć pizzerię. Struktura klientów zmieniła się tak, że większość zamówień była tylko na wynos, co generowało ogromne koszty operacyjne.
We wrześniu 2021 roku moja żona Magdalena otworzyła franczyzowy sklep Żabka – również przy Emilii Plater – który okazał się ogromnym sukcesem.

I tutaj zaczęły się schody.
Ponieważ koncesja dla pizzerii została przyznana błyskawicznie, mieliśmy nadzieję, że z Żabką będzie podobnie. Nic bardziej mylnego.
Urzędniczka – z którą, nawiasem mówiąc, później spotkałem się nawet w sądzie, ale to już inna historia – tym razem sprawdzała każdy dokument z nadmierną skrupulatnością. Pracownicy franczyzy zaczęli nawet pytać, czy moja żona rzeczywiście stara się o koncesję, czy ich nie okłamujemy.
Żeby wpis nie był zbyt długi, całą historię opiszę osobno – jest naprawdę zabawna.

Ostatecznie, po niemal sześciu tygodniach, koncesje zostały przyznane i sklep mógł się dalej rozwijać.
Cieszyliśmy się na kolejny sezon letni – wtedy odwiedza nas mnóstwo osób z całej Polski i z zagranicy. Nie wiem, czy wiecie, ale latem w naszej pizzerii obsługiwaliśmy klientów z Niemiec, Holandii czy Hiszpanii, którzy spędzali wakacje na Podlasiu. Już wtedy było widać, jaki potencjał ma to miejsce.

Jednak również w sezonie letnim zaczęły się pierwsze problemy z urzędem miejskim.
Otrzymaliśmy telefon z informacją, że anonimowi mieszkańcy zgłaszają zakłócanie porządku przez osoby spożywające alkohol i że, jeśli nic z tym nie zrobimy, możemy stracić koncesję.
Zawsze dbaliśmy o to, by muzyka nie grała po 22:00, a pizzerię zamykaliśmy w weekendy o 23:00. Jednak każdy wiedział, że problem nie dotyczy naszych klientów, tylko grupy osób, które później nazwaliśmy „Potwory i Spółka”. Nadużywali alkoholu i zachowywali się bardzo głośno.

Ze względu na brak jasnej odpowiedzi urzędu, czym jest „obręb lokalu/sklepu”, zaczęliśmy – zgodnie z ustawą i zaleceniem pani urzędnik – zgłaszać każdy przypadek zakłócania porządku przez osoby nadużywające alkohol w najbliższej okolicy. Właśnie przez to wielokrotnie byłem wyzywany przez lokalnych pijaczków.

Mniejsza z tym. Pizzerię ostatecznie zamknęliśmy, sklep pozostał.
Na ulicy Emilii Plater są trzy punkty sprzedaży alkoholu. Każdy, kto był tu latem, wie, że dzieją się tu cuda. Gdy pierwsi alkoholicy zaczęli nas fizycznie atakować, bo odmówiliśmy sprzedaży alkoholu, oczekiwaliśmy pomocy od policji i urzędu miejskiego. Obie instytucje mają ustawowy obowiązek działać.
Mogę powiedzieć, że tylko komisariat policji w Wasilkowie podjął jakiekolwiek dodatkowe kroki – ale wymagało to wielu wizyt i ogromu czasu. U burmistrza byliśmy kilkakrotnie – bez efektu.

I tak przez prawie cztery lata zmagaliśmy się z alkoholikami, którzy może stanowią 1% mieszkańców, a powodują 90% problemów i stresu. (Celowo piszę „społeczeństwa”, a nie „klientów”, bo te osoby nie mają wstępu do sklepu.)

Nadeszły wybory samorządowe. Zarejestrowaliśmy komitet… i nie wystartowaliśmy. Powodów było wiele.
Uznałem jednak, że burmistrz Adrian Łuckiewicz radzi sobie dobrze – poza kilkoma potknięciami jak grzywna w sądzie za opieszałość czy pomówienie nauczycielki – i postanowiliśmy poprzeć jego kandydaturę oraz jego ludzi.

Spotkaliśmy się więc z kandydatką Pauliną Radziwońską w jej biurze w Nowodworcach i przedstawiliśmy swoje problemy. Zaproponowaliśmy także spotkanie z mieszkańcami osiedla – mamy dobry kontakt z lokalną społecznością.
Nie oczekiwaliśmy wiele – jedynie monitoringu miejskiego i kilku kroków poprawiających bezpieczeństwo.
Paulina Radziwońska podczas spotkania nie była świadoma skali problemów – mieszka w “siódmym” bloku, z dala od całego zamieszania.

Krótko przed wyborami Paulina poinformowała nas: monitoring będzie. Jeśli nie znajdą się środki w budżecie, zgłosimy projekt do budżetu obywatelskiego.

W dniu wyborów namawialiśmy wszystkich z Emilii Plater do głosowania na Paulinę.
Burmistrz wygrał. Paulina również dostała się do rady. Zyskali taką przewagę, że mogą w gminie praktycznie wszystko przegłosować. Liczyliśmy więc, że nasz temat szybko ruszy.
I… nie ruszył. Paulina zapadła się pod ziemię. Projekt do budżetu obywatelskiego złożyła, ale nie zapytała nas ani innych mieszkańców, co powinno być monitorowane. Projekt odrzucono z powodu braków formalnych.
Kilka tygodni później spotkałem ją na ulicy i powiedziałem: „Paulina, twój projekt kamer został odrzucony.”
„Tak, wiem” – odpowiedziała i… uciekła. Od tamtej pory jej nie widziałem.

Myślę, że tak było z wieloma ustnymi obietnicami dla mieszkańców. Dlatego postanowiłem publikować posty pod nazwą „Wasilków Watch” o różnych sprawach w Wasilkowie.
Po pierwszych publikacjach rozpoczęła się mała lawina – wielu mieszkańców zaczęło do mnie pisać z prośbą o pomoc.
Większość nie chce samodzielnie składać skarg czy wniosków o informację publiczną, bo boi się represji w małej społeczności.

Jedna z sesji rady miasta szczególnie mnie rozbawiła – burmistrz i radca prawny skarżyli się na liczbę moich wniosków i skarg. Jeden z radnych zapytał, czy dotyczą różnych spraw – i otrzymał odpowiedź twierdzącą.

Czy ktoś naprawdę myśli, że sam siedzę i wymyślam, o co jutro zapytać urzędników?
Mieszkańcy po prostu się boją – i dlatego piszą do mnie.
I ja to rozumiem, bo nie raz mi grożono pozwami i innymi konsekwencjami – nie wspominając już o tzw. SLAPP-ach.

Ostatecznie monitoring powstał. Jednak inne problemy nadal istnieją lub powstały nowe. Tak to już wygląda. I dużo czytelników oczekuję pomocy i będę się starać pomóc.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *